Wielką jego pasją była botanika. Wydał „Obrazy z historii przyrody” i pisał liczne artykuły. Współpracował z Theodorem Schube, twórcą słynnego zielnika śląskiego.
Opowieść Emanuela Tieschbireka o Kaplicy Trzech Braci jest bardzo cenna. Ogromną jej wartością jest opis ówczesnego annogórskiego krajobrazu i otaczającej przyrody. Już wtedy bowiem zauważył autor, że „z punktu widzenia geologicznego i botanicznego można tu znaleźć skarby”.
Przypuszczalnie legenda spisana przez Emanuela Tieschbireka pochodzi z początku XIX wieku, a zasłyszana była od najstarszych członków rodziny lub okolicznych mieszkańców.
Poniższy tekst został przetłumaczony z oryginału przez prof. Joannę Rostropowicz.
"Na stoku Góry Św. Anny, nieopodal kamieniołomu w Krowiej Dolinie, do której prowadzi kolejka wąskotorowa z Górnośląskiej Kolei koło Leśnicy, stoi w polu skromna kapliczka, do której można dotrzeć z drogi prowadzącej z Żyrowej do Leśnicy w ciągu kilku minut. Według legendy, kapliczka stała tam już wtedy, kiedy na Górze Św. Anny nie było jeszcze franciszkanów delegowanych z konwentu gliwickiego. Uważa się, że kapliczkę zbudował pewien gospodarz z sąsiedniej wioski. Ale o tym za chwilę.
Do połowy XIX wieku kaplica była otoczona wspaniałym lasem bukowym, było to jedno z najwspanialszych miejsc w okolicy. W niedzielne popołudnia do tego sielskiego zakątka z sąsiednich wiosek przybywali ludzie, odmawiali w ciszy modlitwę a następnie rozkładali się na trawie i śpiewali pieśni ku czci Boga. Melodie rozbrzmiewały w leśnej świątyni, jednocząc się ze śpiewem ptaków. Gdy promienie słońca nisko padały na ziemie poprzez pnie drzew ludzie zbierali się do domu. Oczywiście dzieci, które zabawiały się przy szemrzącymstrumyku i chętnie słuchały historię kapliczki, nie miały ochoty jeszcze wracać. Dorośli wzmocnieni na duszy i ciele kierowali się do domów, a dzieci z nabożnym lękiem spoglądały na szczyt góry, ciesząc się, że w następną niedzielą znowu tu przybędą [..]
Około połowy XIX wieku krajobraz południowego stoku Góry Św. Anny całkowicie się zmienił. Majątek hrabiego Gaschina z Żyrowej przeszedł we władanie pana Gurasdze [..] Dla lasu wybiła wówczas ostatnia godzina, a zniszczono go tak doszczętnie, że na południowym stoku nie ostało się ani jedno drzewo. Na próżno szukać tu pomników przyrody, które mówiłyby potomności o tym, co tu niegdyś było. Powierzchnię wykarczowano i przeznaczono pod uprawy rolne, które nie zawsze dawały zadawalające plony a to ze względu na wysokie położenie, cienką warstwę ziemi i znajdujące się pod nią pokłady kamienia wapiennego.
Kapliczka utraciła wówczas zupełnie swój czar, odtąd bowiem stała samotnie w szczerym polu [...]. Rzadko przybywa tu jakiś wędrowiec, czy to przypadkiem, czy też wiedziony pasją badawczą , bo z punktu widzenia geologicznego i botanicznego można tu znaleźć skarby […]
Na mapie wydanej w 1885 r. wspomniana kapliczka nosi nazwę [..] Kapliczka Trzech Braci. Ale nazwa ta nie jest słuszna. Zajrzyjmy do jej wnętrza i spójrzmy na obraz wiszący na ścianie. Na potężnym buku wisi obraz [..] Obraz przedstawia „Ucieczkę do Egiptu”. Przed nim klęczą trzej żołnierze, którzy chyba wrócili z wojny. Ten w środku wydaje się być nieco starszy od pozostałych. Ich włosy splecione są w warkocz, hełmy i torby odłożone na bok. Mają na sobie biały strój wojskowy z czerwonymi naszywkami przy spodniach, buty zaopatrzone w ostrogi.
W tradycji mieszkańców wiosek położonych wokół Góry Św. Anny przechowało się następujące opowiadanie. Od dawna szalała wojna trzydziestoletnia, nie było widać jej końca. Szwedzi siedzieli w naszym kraju i zachowywali się tak strasznie, że ludzie uciekali do lasów. Nikt nie czuł się pewny[…]. Pewien gospodarz mieszkający u stóp Góry Św. Anny nie mógł tego znieść, chwycił za miecz i udał się na wojnę. Mijał rok za rokiem, a on nie wracał. Jego żona wciąż wypytywała powracających, czy jej mąż żyje. Nikt jej jednak nie mógł odpowiedzieć. Tymczasem jej dwaj synowie podrośli i bardzo cierpieli widząc łzy matki, która codziennie stawała pod wielką gruszą i wyczekiwała ojca. Pewnego dnia młodszy stanął przed matką i rzekł: - Droga matko. Nie martw się tyle i osusz łzy. Wraz z bratem udam się na wojnę i odnajdę ojca, nawet gdybyśmy mieli zawędrować na skraj świata. Oczekuj nas pod gruszą przy zachodzie słońca, z całą pewnością wrócimy wszyscy szczęśliwi do domu.
Matka się okrutnie wystraszyła i nie chciała słyszeć o tym pomyśle. Myśl, że mogłaby utracić synów, podporę swojej starości, napawała ją przerażeniem. Ale młodszy nie ustępował i matka w końcu wyraziła zgodę. Udzieliła im błogosławieństwa i chłopcy wyruszyli w drogę mając nadzieję, że gdzieś odnajdą ojca. Minęło wiele lat, ale wieści od synów nie nadchodziły. W końcu uwierzyła, że wszyscy zginęli. Cierpienie i smutek dręczyło jej serce, starzała się coraz bardziej. Wreszcie cesarz zawarł pokój i ci, którzy wojnę przeżyli, wracali do domów. Pewnego dnia do Góry Chełmskiej zbliżał się jakiś wojak. Skierował kroki do obrazu zawieszonego na drzewie w ciemnym borze i dziękował Bogu za uratowanie z niebezpieczeństwa. Gdy ukląkł przed obrazem, z obydwu stron pojawili się jacyś dwaj młodzi żołdacy i tez uklękli dziękując Najświętszej Maryi Pannie, swej patronce, za pomoc i opiekę. Klęczący w środku żołnierz spojrzał w jedną i drugą stronę i nagle rozpoznał w wojakach własnych synów. Ich radość nie miała końca. Przed zachodem słońca trzech szczęśliwców skierowało kroki ku domowi, który stał na wzgórzu. Synowie z daleka wymachiwali do matki rękami, która jak zwykle stała pod gruszą i ze smutkiem wpatrywała się w drogę. Powitanie było wzruszające, z radości wylało się wiele łez. Wszyscy wówczas postanowili zbudować kapliczkę na tym miejscu, gdzie stał buk z obrazem[..]. Pod obrazem, przedstawiającym spotkanie ojca z synami, zapisano:
„Rozważcie o ludzie, cud nad cudami
Tu klęczy ojciec z dwoma synami
Sercem pokornym i pełnym miłości
Dziękują Boskiej dobrotliwości
Za pomoc na wojnie srogiej zaznaną
Za powrót do domu szczęśliwy dany” […]
W okresie międzywojennym, podczas budowy drogi na Górę Świętej Anny, ktoś wyłamał kratę i zdewastował obraz wraz z kaplicą. Odbudowali ją robotnicy drogowi, ponieważ to jednego z nich podejrzewano o dewastację. Nowy obraz namalował na blasze mieszkaniec Góry Świętej Anny Pan Richter. Kopia pierwotnego obrazu zawisła w odbudowanej kaplicy 4 czerwca 1928 roku. Tekst zamieszczony pod obrazem został nieznacznie zmieniony. W pierwotnej wersji, tej którą znamy z powyższego opowiadania, żołdacy dziękują za szczęśliwy powrót z wojny „Boskiej dobrotliwości”, zaś na kopii zamieszczono również prośbę skierowaną do Matki Bożej i Św. Anny: „Błagajmy Królowę Pokoju i Św. Annę, patronkę naszą, by więcej nie spotkało to nieszczęście ojczyzny naszej”.
W swojej historii kapliczka została uszkodzona jeszcze w 2019 roku. Wtedy to nocą z 10 na 11 marca przeszła nad Opolszczyzną wichura, niosąc wiele zniszczeń. Silny wiatr złamał jeden z konarów osłabionej przez jemiołę lipy, a ten z kolei opadając uszkodził dach kaplicy. Na szczęście obraz nie uległ zniszczeniu. W szybkim czasie dach naprawiono, a w miejsce schorowanych lip posadzono nowe drzewa.
Elżbieta Witosza
Źródło:
Zeszyty Eichendorfa 2007/19. Joanna Rostropowicz - „Emanuel Tischbierek z Zalesia Śląskiego i historia pewnej kapliczki”; http://www.eichendorff.pl/resources/zeszyty_eichendorff/ze019.pdf
„Biograficzny słownik przyrodników śląskich” – Mirosław Sieniawa